„Zdjęcie warte więcej niż 1000 słów, bo pokazuje pozycję Polski i prezydenta Dudy po 3 latach rządów PiS” – pisze Tomasz Siemoniak na Facebooku. Według Siemoniaka przybycie Andrzeja Dudy do USA „nie przyniosło żadnych konkretów”. Dwie mapy, które mówią więcej niż 1000 słów [MAPY] Opublikowane 2017/10/06 w Infografiki. Facebook; Twitter; Zachęcamy do obserwowania strony na Twitterze Obraz znaczy więcej niż tysiące słów. Robert Rybarczyk. opublikowano: 2019-06-27 22:00. Rysunek to pierwszy i najbardziej uniwersalny język świata. Nie trzeba mieć zdolności plastycznych, żeby zostać zrozumianym — dowodzi Agnieszka Halama, założycielka Szkoły Praktyków Wizualnych. Myślenie wizualne nie polega na odwzorowaniu Grafika może nawet więcej Podobno jeden obraz jest wart więcej niż 1000 słów. Bartłomiej Jarocha, MBA on LinkedIn: Podobno jeden obraz jest wart więcej niż 1000 słów. . Ludzi online: 2617, w tym 36 zalogowanych użytkowników i 2581 gości. Wszelkie demotywatory w serwisie są generowane przez użytkowników serwisu i jego właściciel nie bierze za nie odpowiedzialności. Robert Maślak: Więcej niż 1000 słów 💔💔💔. 💙💛 💙💛 💙💛 💙💛 💙💛 Źródło: Robert Maślak Więcej w kategorii: Robert Maślak Opublikowano: 2022-04-05 14:59:01 Kim bylibyśmy bez słów, jak wyglądałoby nasze życie? Nie wiem nawet, czy potrafię sobie taki stan rzeczy wyobrazić. Rzeczywistość pozbawioną szerokiej komunikacji, bo to, że jakaś by pozostała byłoby zapewne nieodzowne. Jednak jakie bogactwa przeniknęłyby nam wtedy przez palce, ile wspaniałej literatury nie miałoby szansy powstać!? Słowa są dla nas naturalne, nie zastanawiamy się nad światem ich pozbawionym, choć na co dzień waga jaką do nich przykładamy, często jest na taki stan rzezy, sposobem na docenienie tego, co powszednie może być z pewnością książką, której format słusznie zwiastuje coś wielkiego. Mowa rzecz jasna o „1000 słów” napisanych przez Jerzego Bralczyka, choć jak sam autor zauważa, ostatecznie znajdziemy tu wyrazów 1001 i bardzo dobrze się składa, bo choćby jeden przedmiot więcej do kontemplacji przez autora, to powód do radości zaabsorbowanego książce Bralczyka znajdziemy szczególny podział na rozdziały. W ich skład wchodzą słowa – obiecujące, niepokojące, którym na nas nie zależy, stwarzające, które znaczą coraz więcej, milowe, podrzutki, swojskie i nie słowa. Jeśli dorzucimy do tego słowo wstępne, to otrzymamy dziesięć części, których zawartości wydaje się, że możemy się domyślać, natomiast podczas lektury i tak co chwilę będziemy zaskakiwani zaistniałym stanem to w dużym względzie z tego, że obcowanie z autorem pasjonatem, który w swym zawodzie jest jednym z mistrzów najeżone jest niespodziankami. Charakterystyczny humor i styl to jedno, ale sposób w jaki z dobrze znanych nam wyrażeń Jerzy Bralczyk tworzy historie, budzi czysty zachwyt. Zastosowana tu forma minifelietonów, dalekich od słownikowej powściągliwości, sprzyja wielowątkowej eksploracji. Poznawaniu nie tyle nieznanych nam wyrażeń, co odkrywaniu tych świetnie znanych na w tej lekturze niewątpliwie ujmujące, to fakt, że dostosowuje się do czytelnika. Choć przed każdym rozdziałem mamy do czynienia z pewnym wstępem, to tak naprawdę nie ma jedynej słusznej drogi do obcowania z tą pozycją. Jeśli ktoś lubi działać od początku do końca, od deski do deski, nie ma sprawy. Jeśli od czasu do czasu wpada ochota przeczytania jednego rozdziału, nie ma problemu. Można zastosować także metodę wydzielania i czytać dziennie trzy słowa na chybił trafił, przedłużając sobie lekturę na cały rok. Smakowanie jest dowolne, a jego sposób nic nie ujmuje mnie 1000 Słów to książka, do której idealnie przystaje określenie lektury uniwersalnej. Możemy je odbierać jako świetny sposób na poszerzenie granic naszego słownictwa, ale i zbiór fascynujących felietonów gotowych na każdym kroku nas zaskoczyć. Tu nie ma podziału na snucie opowieści czy edukację. Granica ta zostaje zatarta, łączy się w nierozerwalną, atrakcyjną całość, która nie ma żadnych kategorii wiekowych i powinna znaleźć się w każdej szanującej się Rzemyszkiewicz Adres ul. Strzegomska 2a, Wrocław Wstęp 0–10 zł Obraz jest zarazem zależny i niezależny od materii. Z jednej strony potrzebuje obiektów i ciał, aby zaistnieć: farby, płótna, pędzla, błony fotograficznej, kamery, aparatu i postaci modela, krajobrazów, aktorów i scenerii. Jednakże z drugiej strony, szczególnie w dobie nowych technologii, dyktatu natychmiastowości i chwilowości, ulotność obrazu, jak i samej materii, wydaje się jego cechą immanentną. Powidok zachowany pod powiekami, klisza kulturowa czy plik cyfrowy pozwalają na długie trwanie obrazu mimo braku fizycznej reprezentacji. Siłą obrazu jest zarówno jego materialność – możliwość fizycznej interakcji, jak i jej brak oraz to, co ze sobą niesie – uruchamiane skojarzenia, przeżycia estetyczne, komunikat, który zawiera, reakcje, jakie budzi. Równie efemeryczny co obraz bywa i duch. Duch będąc w istocie czymś niematerialnym, w kulturze najczęściej przedstawiany jest jako postać ludzka przykryta białym prześcieradłem, jakby żywy, ale niezmiennie martwy. Duch, choć niematerialny, potrzebuje materialnego ciała. Więcej wydarzeń w tym miejscu

więcej niż 1000 słów